środa, 7 listopada 2012

Rozdział I



Rozdział I.

20 czerwca

Wreszcie nadszedł upragniony dzień. Dzień zamawiania biletów. Przez pół dnia przeglądałam oferty z odpowiednimi cenami. Po kilku dobrych godzinach szukania owych ofert, w końcu zdecydowałam się i zamówiłam 3 bilety do Londynu, klasy ekonomicznej na 1 lipca 2012 roku. Byłam mega podekscytowana! Wieczorkiem usiadłam na gadu i do samej nocy pisałam z Kate i Lexi o szczegółach naszego wyjazdu. Leżąc w łóżku rozmyślałam o wspólnych wakacjach, jak to będzie w Londynie, byłam ciekawa jakich ludzi uda nam się poznać. Co takiego ciekawego się tam wydarzy… Taak, chciałabym, żeby to były moje najlepsze wakacje! W końcu nie codziennie zdarza nam się wyjechać do ulubionego kraju, miasta marzeń jak mniemam każdej młodej osoby, tym bardziej, że będzie to czas spędzony z najlepszymi przyjaciółkami, bez nadzoru rodziców. Jesteśmy już wszystkie pełnoletnie i to daję nam możliwość do odwiedzenia wszystkich najlepszych klubów w stolicy Anglii. Już nie mogę się doczekać tych wszystkich szalonych nocy. Może w końcu uda mi się kogoś poznać, kogoś kto będzie warty mojego zainteresowania…


3 dni później

Jak co sobotę wstałam przed 10. Powoli zwlekłam się z łóżka i noga za nogą podążałam w stronę łazienki. Wzięłam odświeżający prysznic, umyłam włosy. Po 20 minutach wyszłam z łazienki i ubrałam się w wybrane wcześniej ciuchy. Nałożyłam na siebie beżowy luźny sweter, obcisłe ciemne jeansowe rurki, beżowe conversy i rudą torbę. Włosy szybko wysuszyłam i upięłam w koka na czubku głowy. Lekko się pomalowałam i byłam gotowa do wyjścia. Dzisiaj postanowiłam iść do Galerii na małe zakupy. Chciałam coś kupić nowego do mojej szafy . Jakiś modny ciuszek przydałby się mojej garderobie. Chciałam jeszcze kupić coś Nadii, coś na pamiątkę z Gdańska, jej dawnego miasta. Wcześniej jednak umówiłam się na kawę z Lexi. Chciała ze mną spędzić trochę czasu, od tak po prostu. Dawniej częściej się spotykałyśmy, ale odkąd przeniosła się do innego liceum, poznała nowych ludzi, nasze kontakty trochę się pogorszyły i się od siebie nieco oddaliłyśmy. Tym bardziej cieszy mnie ten wyjazd razem do Londynu gdyż właśnie wszystkie nadrobimy nasze zaległości i myślę, że znowu będzie jak kiedyś. Mam taka nadzieję. A wracając do Lexi. Poszłyśmy do Starbucksa na małą kawkę i przy okazji jakieś pyszne ciastko. Zajęłyśmy nasz ulubiony stolik tuż przy małej fontannie. Zawsze tam wszystkie siadamy. Taka nasza mała oaza.

- Wiesz co Lexi? Kurczę, cieszę się że wszystkie cztery, jak za dawnych dobrych lat spędzimy cały miesiąc razem. Tak same bez rodziców. Tylko Ty, ja, Kate i Nadia. Żadnych beznadziejnych chłopaków. Tak po prostu my cztery, najlepsze przyjaciółki w naszym ukochanym mieście. Ej, kuwa czy to nie jest piękne? xD
- Tak Mia, to jest aż nad zbyt piękne. Też strasznie się cieszę i jestem podekscytowana tym wyjazdem, tą cała naszą niespodzianką dla Nadii. Chociaż czasami mam wrażenie, że to jakiś sen, z którego ktoś mnie zaraz obudzi i czar pryśnie i nigdzie nie pojedziemy..
- Jezu, jaką Ty jesteś pesymistką Lex …
- Wiem M., haha, czasami po prostu za dużo myślę przed snem ..
-… plus umiesz popsuć niesamowicie dobry humor, który mi się utrzymywał od rana, och kobieto!
- dobra nie gadaj tyle, tylko dopijaj tą kawę i chodź na zakupy, doradzę Ci co masz sobie kupić Babo jedna ;D

Wstałyśmy od stolika i poszłyśmy buszować po sklepach. Udało mi się kupić kolejną już parę conversów, dwie bluzy oversize, sukienkę na jakieś wyjście do klubu, skórzaną ramoneskę i skarpetki. Na ten ostatni świetny zakup namówiła mnie moja kochana przyjaciółeczka Lex. Nie ma jak to pomoc w zakupach z jej strony. Kocham z nią łazić po sklepach. Więcej marudzi mi nad uchem, że jest głodna i zmęczona niż pomaga w wyborze jakiejkolwiek rzeczy, ale i tak ją kocham nad życie.  W międzyczasie  Lexi pisała z Kate na twiterze. Umówiłyśmy się, że po moich zakupach dołączy do nas i wspólnie poszukamy czegoś dla Nadii. To musi być coś szałowego, musi być pamiątką od nas wszystkich. Po jakiś 4h szwendania się po sklepach, dołączyła Kate i ruszyłyśmy na poszukiwanie czegoś konkretnego dla N.  Po głębszym zastanowieniu i chodzeniu po sklepach od kilku godzin, zdecydowałyśmy się na kupno najnowszej płyty Justina Biebera, plakatu na pół ściany również z jego podobizną oraz biletu na jego najbliższy koncert, który odbędzie się w Londynie. A wszystko to dlatego, że nasza Nadia jest jego zapaloną fanką . Myślę, że to najlepszy prezent jaki mogłyśmy jej zrobić. Będzie przeszczęśliwa.  Około godziny 22 zaczęłyśmy zbierać się do domu. Byłam okropnie zmęczona lataniem od samego rana po galerii. Rozstałam się z dziewczynami na przystanku tramwajowym, ponieważ  mój tramwaj jechał w zupełnie inna stronę niż dziewczyn. Wsiadłam do tramwaju, odpaliłam mojego iPoda i  odpłynęłam. Po 30 minutach dotarłam na miejsce. Weszłam do domu, w którym oczywiście nie było rodziców. Pracowali. Jak zawsze do późna. Rzadko kiedy ich widywałam, zdarzało się też tak, że w przeciągu miesiąca widziałam ich może z 4 razy, jak nawet nie mniej. Mniejsza o to. Poszłam na górę do mojego pokoju, rzuciłam torby z zakupami, przebrałam się w dresiki i zmyłam makijaż. Postanowiłam sobie zrobić kąpiel relaksująca. Zapaliłam w całej łazience świeczki i weszłam do wanny wypełnionej gorącą wodą z olejkami. Leżałam w wannie i myślałam o swoim życiu: „ Jestem po maturze, nie mam pojęcia na jaką uczelnie złożyć dokumenty, wiem tylko, że moim wymarzonym zawodem jest być farmaceutką. Mamy już koniec czerwca, a ja jeszcze nigdzie nie złożyłam papierów na studia. Po przyjeździe się zastanowię, przecież mam jeszcze czas.” Wyszłam z łazienki owinięta moim ulubionym różowym szlafrokiem. Poszłam na dół do kuchni coś przekąsić, po czym położyłam się spać.


30 czerwca

Wstałam z rana i pierwszą myślą zaraz po przebudzeniu było : O boże, to już jutro! . Ogarnęłam się i zaczęłam się pakować. Poprzynosiłam z garażu moje wszystkie walizki. Powyrzucałam wszystkie ciuchy z szafy i zaczęłam porządkować. Akurat na ten weekend mama wzięła sobie wolne, w końcu ktoś musi mnie odwieźć na lotnisko i mi trochę doradzić do mam wziąć, albo chociaż pomóc w pakowaniu rzeczy.

- Ok, tutaj mamy kupkę spodni, w którym będę chodziła przez najbliższy miesiąc w Londynie. O, a tutaj jest kupka bluzeczek na krótki rękaw i na ramiączkach. Tam mam samą bieliznę, stroje kąpielowe. Tutaj są wszystkie buty które mam wziąć. Hm, wydaję mi się mam wszystko co mi potrzebne. Prostownica? Jest. Kosmetyki? Są.
- Boże! Dziecko, przecież Ty wyjeżdżasz tylko na miesiąc a nie na całe życie. Nie zmieścisz tego wszystkiego w tych 3 walizkach. Poza tym spakuj sobie jeszcze potrzebne leki. Nigdy nic nie wiadomo co się tam zdarzy i przecież jedziecie do obcego kraju.–  po czym podała mi cała reklamówkę leków od nie wiadomo czego. I ona się martwi, że ja się nie zmieszczę z ciuchami a daje mi chyba z 30 pudełeczek jakiś nieznanych mi leków. No, ale dobra niech jej będzie, matczyna nadopiekuńczość. Yhh.

Poskładałam wszystkie rzeczy. I zaczęłam je wpakowywać do walizek. Miałam trochę z tym kłopotu, bo ledwo co zmieściłam rzeczy, które postanowiłam wziąć, ale jakoś dałam radę. W każdym razie walizki były wypchane tak, że szwy praktycznie pękały. Cóż, weź i puść gdzieś dziewczynę na miesiąc. Pół domu zabiera ze sobą, nie ma innej opcji.

Dzień strasznie szybko mi minął. Nim się obejrzałam był już wieczór, a to przez to, że cały czas coś dopakowywałam do moich walizek. Dziewczyny się przerażą jak mnie jutro z tymi wszystkimi tobołami zobaczą. Była godzina 23:26, więc postanowiłam położyć się spać. Jutro wielki dzień! Żeby się trochę przymulić poczytałam jeszcze książkę. Chwilę potem odpłynęłam w objęciach morfeusza.

1 lipiec

Przez pół nocy z nerwów nie mogłam spać. Wstałam strasznie wcześnie rano. Samolot miałyśmy o godzinie 14, a ja byłam już na nogach o 4. Nadszedł upragniony dzień!  Byłam strasznie podekscytowana!  Chciałam coś napisać na twitterze, ale się powstrzymałam bo wszystko by się wydało i zaliczyłybyśmy klapę. Nie wiem jakim cudem to się stało, ale nagle z godziny 4 stała się godzina 10. Zaczęłam nerwowo krzątać się po domu, w sumie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie byłam umalowana ani ubrana. W biegu umalowałam lekko oczy eyelinerem, musnęłam błyszczykiem usta i makijaż był gotowy. Na podróż założyłam rurki, conversy i jeansowa koszulę, nie za bardzo miałam czas na to, żeby coś zrobić ze swoimi włosami dlatego też założyłam czarny melonik na głowę i właściwie byłam już gotowa zejść na dół z moimi bagażami. Ostatnie poprawki wyglądu i mama zaczęła mnie wołać na dół, żebym się pospieszyła bo nie zdążymy. W tej samej chwili dostałam sms-a od Kate, że obie z Lexi są już na lotnisku i czekają jak zwykle na mnie. Niczym poparzona wybiegłam z pokoju, potykając się o wszystko co napotkałam na swojej drodze, czytaj o suszarkę, jakieś szczotki, brudną bieliznę itp. Nie należę do osób, które lubią za sobą sprzątać. Niestety. I właśnie przez to prawie zapłaciłam życiem. Ha! Miałam szczęście bo akurat mieszkałam jakieś 1,5h od lotniska. Wrzuciłam bagaże do samochodu mamki i ruszyłyśmy na Gdańskie lotnisko. Oczywiście dotarłyśmy tam z opóźnieniem, gdyż trafiłyśmy na niezłe korki w tamtych okolicach. Co za pech!

Kiedy w końcu szczęśliwie dojechałyśmy na lotnisko, niczym struś pędziwiatr popędziłam w stronę odprawy. Niestety zapomniałam o tym, że zostawiłam swoją mamkę samą z 3 walizkami. Co było najdziwniejsze, że kobieta doczłapała się z nimi po jakiś 15 minutach xD. Podziwiam ją czasami. Ja bym to w cholerę zostawiła i kogoś  zawołała czy cos, a ona sama taszczyła to wszystko.  Szczerze powiedziawszy miałam z niej niezły ubaw, bo wyglądała przekomicznie. No, ale pomińmy już to.  Dobiegłam do odprawy, sprawdziłam terminal i okazało się, że dziewczyn już nigdzie nie ma a samolot odlatuje za jakieś 15 minut. Po prostu zajebiście! Babka w odprawie nie chciała mnie już puścić, ale zrobiłam maślane oczka i o mało co się nie rozpłakałam i mnie puściła. Znowu w biegu pożegnałam się z mamą i pobiegłam szukać dziewczyn, a przede wszystkim naszego samolotu. Kiedy wreszcie znalazłam samolot, Stewardessa właśnie siłowała się z drzwiami samolotu i miała zamiar je już zamknąć.

- Nieeee! Stóój! Jeszcze ja!! HAAALLLO!! – biegłam i darłam się jak nienormalna.
Po chwili kobiecina zauważyła mnie jak biegnę i przestała zamykać te cholerne drzwi.
- A panienka co? Za chwilę samolot rusza, a Pani dopiero bilety kupiła?
- Nie, bilety kupiłam już dawno temu. Po prostu źle obliczyłam czas. Wystarczy?
- Dobrze, proszę szybciutko zająć wolne miejsca.  Yh, same kłopoty z ta młodzieżą – powiedziała jeszcze i odeszła do swojej kanciapki, z której po chwili rozległ się głos w słuchawce, żeby zapiąć pasy i takie tam…
- Dziękuję. ;|. – powiedziałam, z sarkazmem oczywiście. Strasznie nie miła ta baba.

Wzrokiem przeleciałam wszystkich pasażerów i uf, siedziały dziewczyny a raczej skakały i machały do mnie, że maja wolne miejsca. Zajęłam miejsce pomiędzy Lexi a Kate. Nie obyło się bez kazania dziewczyn jaka to jestem nieodpowiedzialna i dziecinna, że powinnam była sprężać się, a przede wszystkim wyjechać z domu jakieś 3h wcześniej bo zawsze trzeba mieć czas w zanadrzu, a nie później latać z językiem na brodzie.  Kiedy skończyły gadać przytuliłam dziewczyny i obiecałam, że to był ostatni raz i od teraz będę je słuchać. Rozsiadłyśmy się, zaczęłyśmy rozmawiać o najróżniejszych sprawach po czym kazano nam zapiąć pasy i po niespełna 2 minutach czułyśmy jak samolot powoli unosi się do góry i wzbija w niebo. Teraz dzieliły nas już tylko 2 godziny od lądowania w LONDYNIE. 
Nie mogę się doczekać….
_________________________________________________________________________________
Zapraszamy do czytania, mile widziane jakieś komentarze ;) chcemy wiedzieć czy Wam się podoba i czy ktoś w ogóle to czyta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz